Żądają pieniędzy za tablicę ku czci ofiar

Mieszkańcy kamienicy przy ul. Gdańskiej nie godzą się na powieszenie na budynku tablicy upamiętniającej rozstrzelanych drukarzy. No chyba że ratusz im za to zapłaci. Tyle, ile za reklamę.

Mosiężna tablica poświęcona ludziom słowa drukowanego: księgarzom, bibliotekarzom, drukarzom i dziennikarzom, poległym podczas II wojny światowej, wisiała na murze starej drukarni przy ul. Gdańskiej od 1964 r. Była mocno zniszczona, więc trzy lata temu ratusz sfinansował nową, granitową, która jednak pojawiła się na murze tylko na kilka miesięcy. Zdjęto ją na czas budowy Centrum Handlowego Drukarnia. 20 maja, odrestaurowana, miała zawisnąć ponownie, tym razem na kamienicy przy ul. Gdańskiej 10, w narożniku w pobliżu galerii. Tak się jednak nie stało. Dzień wcześniej wspólnota mieszkaniowa zarządzająca budynkiem zablokowała uroczystość. - Musiałem przepraszać ludzi, którzy z kwiatami czekali na odsłonięcie tablicy - wspomina Wojciech Sobolewski z Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa. - Od 15 lat zajmuję się ochroną pamięci w mieście, wieszałem już wiele tablic, ale takiej historii sobie nie przypominam.

Mieszkańcy kamienicy postawili ratuszowi warunek: za tablicę ma płacić jak za reklamę. - Podjęli wewnętrzną uchwałę, zadecydowali, by elewację wykorzystywać komercyjnie - mówi Halina Piechocka-Lipka, szefowa wydziału kultury. - Za każdą zawieszoną na niej reklamę zamierzają pobierać opłaty. Tylko dlaczego za tablicę także? Przecież to nie reklama kawy czy podpasek. Nie znam kwot, które chcieliby od nas pobierać. Pewnie byłoby nas na to stać, ale to niemoralne. Bo ile kosztuje pamięć? - pyta.

- Kupczyć pamięcią narodową nie będziemy - dodaje Sobolewski. - Przecież tablica to nie reklama. Bo niby czego? Śmierci?

Na tablicy widnieje 25 nazwisk poległych bydgoszczan. - Jest tam wyryte imię mojego ojca - mówi bydgoszczanin Stanisław Raczyński. - Co roku przychodziłem pod nią 1 listopada. Zabierali mnie tu jako dziecko, potem ja przyprowadzałem wnuki. Nie rozumiem całego zamieszania. Jak można żądać pieniędzy za tablicę upamiętniającą ludzi, którym odebrano życie?

Lokatorzy kamienicy przy Gdańskiej 10 mają nadzieję, że problem tablicy zniknie. - Nie chcemy mieszkać na cmentarzu - mówi Jacek Mróz, jeden z mieszkańców. - Wisiała na budynku drukarni, więc nie rozumiem, dlaczego miałaby być teraz na naszej kamienicy. Chcemy, by na naszym budynku pojawiły się reklamy, by z nich zarobić na remont klatki schodowej i budynku.

Mieszkańcy nie kryją, że wojna o tablicę ma drugie dno. - Drukarnia i ADM nie wywiązali się ze wszystkich zobowiązań - mówi Mróz. - W czasie budowy narobili mnóstwo szkód i nie wszystko chcą teraz naprawić, a jak już, to tanim kosztem. W trakcie prac uszkodzili rury gazowe, do których naprawy musieliśmy dokładać.

- Część elewacji, na której tablica miała zawisnąć, została wyremontowana ze środków inwestora Drukarni - mówi Piechocka-Lipka. - Wspólnota nie dołożyła do jej odnowienia ani grosza, partycypowała jedynie w kosztach remontu fasady od strony ul. Gdańskiej. Niech tę część wykorzysta na komercyjny wynajem powierzchni.

W środę ratuszowi urzędnicy spotkają się jeszcze z przedstawicielem wspólnoty. - Jeśli się nie dogadamy, zwrócimy się o pomoc do szefostwa Drukarni, które pewnie nie odmówi współpracy - mówi Piechocka-Lipka. - Ale szczerze mówiąc, wolelibyśmy tego uniknąć. Na Drukarni od strony Gdańskiej jest blaszana elewacja. Tablicę można by ewentualnie zawiesić od strony Jagiellońskiej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.